niedziela, 1 listopada 2015

Czy dzisiejszy ideał mężczyzny to tajemniczy, rozczochrany, trupioblady… wampir ?




Kto z nas chociaż raz nie obejrzał horroru lub nie przeczytał mrożącego krew w żyłach dreszczowca ? Myślę, że nie ma takiej osoby. Czy lubimy ,czy nie lubimy mrocznych klimatów to na pewno naszym oczom nie umknął widok zamczyska we mgle, którego historia czyni go przeklętym, a jego mieszkańcy to ludzie o rozdwojonej jaźni i dość nieprzyjacielskim usposobieniu (raczej nie najlepsi kandydaci na sąsiadów). We współczesnym świecie uwagę coraz większej grupy ludzi skupiają treści „mroczne”. W telewizji programy, które w swoim tytule mają takie słowa jak niewyjaśnione, tajemnicze, duch, paranormalne, nadprzyrodzone to norma. Popyt  na nie rośnie, a jak wiemy to my widzowie decydujemy, co się utrzyma na bardzo zmiennym rynku telewizyjnym. Pytanie brzmi: co sprawia ,że tak bardzo chcemy poczuć na własnej skórze jak to jest się bać? Albo inaсzej… Może chcemy zobaczyć jak inni się boją i po wyjściu z kina powiedzieć : „Uff…”. Co tak bardzo pociąga nas w tego typu kinie, ale i literaturze? Monotonność życia ? Chęć oderwania się od codzienności i utraty na chwilę poczucia rzeczywistości…


Zanim zagłębimy się w świat duchów, zamków i magii powinniśmy najpierw poznać całą sytuację od tzw. kołyski. Cała nasza podróż przez świat nadprzyrodzony nie rozpoczęła by się, gdyby nie pewien termin, który nieźle namącił w historii literatury. GOTYCYZM. W pierwszej chwili prawdopodobnie oczom waszej wyobraźni ukazała się katedra Notre-Dame w Paryżu z wielkimi spiczastymi wieżami i ogromnymi oknami z witrażami. Jest to dobry trop… Styl gotycki odcisnął ogromny ślad na architekturze światowej, ale dziś nie o tym :)

Jak zaraz się przekonacie gotycyzm to nie tylko trupioblady przystojniak z „artystycznym nieładem” na głowie” i kłami… Współcześni twórcy bardzo spłycili ten temat, a jak zaraz udowodnię, jest to zagadnienie o wiele bardziej ciekawe, niż próbują nam go przedstawić (czasami bardzo nieudolnie ) reżyserzy i pisarze. Współczeszne horrory to hektolitry krwi, a tajemnicze intrygi i niewyjaśnione zagadki zastąpiły miłosne rozterki między wampirami, wilkołakami, czarownicami, a ludźmi. Odnoszę wrażenie, że problemy wynikające z różnicy poglądów i wyznawanych wartości pomiędzy dwoma gatunkami stały się hitem i każdy wykorzystuje ten motyw na miliony sposobów. Marzeniem nastolatki już nie jest bycie uratowaną przez księcia lub rycerza ,ale uczęszczanie do „Monster High” lub spacery u boku wampirzego boyfriend'a. Smutne, ale niestety prawdziwe…  Mimo to dreszczowce „z krwi i kości” nadal mają swoich zwolenników. Ja również do nich należę. Uwielbiam mroczne historie z niewyjaśnionym wątkiem, który każdy  może zinterpretować na swój sposób. Jednym z moich ulubionych jest film pt. Inni. W czasie całego filmu nie pojawia się ani jedna kropla krwi, a rozkładające się ciała także nie znalazły tam dla siebie miejsca. Film jest za to tak przejmujący, że do samego końca trzyma w napięciu. Pokazuje to, że to nie specjalne efekty ani drastycznie opisane sceny czynią film bądź książkę ciekawym sposobem na spędzenie czasu, ale dobrze wymyślona i „zaplątana” historia.


Zjawisko zwane gotycyzmem po raz pierwszy pojawiło się wraz z wydaniem  powieści pt. Zamczysko w Otranto w 1764 r. Autorem tego niezwykle głośnego dzieła był niejaki Horacy Walpole. Uważa się go za jednego z twórców gotycyzmu. Powieść gotycka obfituje w okropności: tortury (Mnich), lochy, rozkładające się ciała, pakty z mocami ,o których można mówić jedynie po zmroku (Portret Doriana Graya) i mnóstwo niewyjaśnionych lub niedopowiedzianych historii, zdań (Wichrowe Wzgórza) … Jak wszędzie  tak i w tego typu powieści nie mogło zabraknąć wątku miłosnego, ale w przeciwieństwie do typowych XIX-wiecznych romansów to dziwne i do dzisiaj nie okiełznane rozumem uczucie pełniło nieco inną funkcję.

W odniesieniu do gotycyzmu miłość to niezwykle ciekawe zjawisko, gdyż w zamiast wynosić bohaterów na szczyty szczęścia i spełnienia, strącała ich do samego dna ich egzystencji (a czasem nawet jeszcze niżej).


Rozpocznijmy od powieści bardzo skandalicznej, której pojawienie się wywołało wiele kontrowersji i oburzenia, lecz nie zapomnijmy, że znalazła także swoich zwolenników . Mowa oczywiście o Mnichu Lewisa. Głównym bohaterem jest mnich o imieniu Ambrozjo. Na swojej jak dotąd wzorowej pod względem moralnym drodze spotyka Matyldę- z pozoru delikatną, wrażliwą i bardzo uduchowioną kobietę. Wyznaje mężczyźnie miłość, lecz on odrzuca ją mówiąc, że zgubi ona jego i ją. Sidła pożądania wciągają Ambrozja jednak tak głęboko, że nie umie oprzeć się cudownej Matyldzie. Historia Ambrozja pokazuje nam miłość czysto fizyczną , która doprowadziło go do upadku pod względem moralnym ( morderstwa, gwałty) ale i duchowym (pakt z Lucyferem, zaprzedanie duszy).

Historia ma się jednak zupełnie inaczej w powieści  Wichrowe Wzgórza. Mamy tu do czynienia z dwójką bohaterów: Catherine – dziewczyną z dobrego domu,  inteligentną i bardzo rezolutną oraz Heathcliffem- nieokrzesanym chłopcem, sierotą, którego przygarnął pod swój dach ojciec Catherine. Dwoje z początku zupełnie różnych od siebie osób staje się nierozłącznymi przyjaciółmi.  Wraz z ich dorastaniem, rozwija się również uczucie między nimi. W cudowny sposób mówi o tym Catherine w rozmowie ze swoją opiekunką Nelly : „(…) I to nie dlatego, że jest przystojny Nelly; dlatego, że jest bardziej mną niż ja sama. Nie wiem, z jakiego kruszcu zrobiona jest dusza, ale jego i moja są takie same. (…) On jest wszystkim co nadaje memu życiu sens.  Nelly, ja żyję w Hethcliffie. Zawsze jest obecny w moim umyśle. Nie jako radość, lecz jako moja prawdziwa istota..
Słowa dziewczyny wskazują nam na kolejną koncepcję miłości, zupełnie inną od tej ukazanej w Mnichu, którą określa się koncepcją pokrewieństwa dusz. Podążając za tym co napisałam wcześniej i ta miłość nie doprowadziła kochanków do szczęścia. Podjęte decyzje, odmienny światopogląd rozdzieliły Cathy i Heathclifffa. Rozłąka zakończyła się śmiercią dziewczyny, natomiast Heathcliff przeszedł drastyczną zmianę charakteru i osobowości, co z czasem doprowadziło do kolejnych tragicznych wydarzeń.

Utworem, który swoją fabułą przedstawia nam kolejny choć całkowicie odmienny typ  miłości to powieść autorstwa Oscara Wilde pt. Portret Doriana Graya. Główny bohater jest dwudziestoparoletnim, bardzo  wrażliwym i uczuciowym mężczyzną o nieprzeciętnej urodzie. Któregoś dnia malarz i zarazem przyjaciel Doriana- Basil Hallward  postanawia uwiecznić go na portrecie. Gdy chłopak po raz pierwszy widzi skończony obraz, jest pod tak wielkim wrażeniem, że do jego głowy napływa tysiące myśli. Zaczyna zastanawiać się co będzie gdy za 40 lat straci całą urodę, którą teraz posiada? W tym momencie Lord Henry pyta go co byłby w stanie poświęcić, aby młodość nigdy go nie opuściła? Odpowiedź, której udzielił Dorian była jednocześnie podpisem wyroku na jego dusze. Zaprzedaje ją diabłu w zamian za wieczną młodość i urodę. 
Czas zmienia wrażliwego chłopca w demonicznego uwodziciela i bezwzględnego mordercę. Widzimy tu jak miłość, lecz tym razem nie do kogoś, ale do samego siebie doprowadza do destrukcji kolejnego bohatera.

Miłość to punkt wspólny dla tych utworów, lecz podążając za cechami powieści gotyckiej kolejnym jest kreacja bohatera, który jest zazwyczaj głównym inicjatorem i jednocześnie uczestnikiem zdarzeń. Maria Janion określa go w następujący sposób: „Najczęściej idzie o tyrana lub uzurpatora, który przemocą i gwałtem chce zdobyć czyjeś prawowite dziedzictwo. A jego prześladowana ofiara, porywana, tropiona, uciekająca podziemnymi korytarzami, błądząca samotnie wśród dzikich borów, znajduje zawsze jakiegoś szlachetnego obrońcę. Przy końcu triumfuje szlachetność i niewinność, zbrodnie uzurpatora zostają zdemaskowane i ukarane. Triumf cnót moralnych stanowi na ogół nieodzowny składnik finału powieści gotyckiej, a ich obecność w toku akcji opromienia sentymentalnych bohaterów" . 

W utworach możemy także zauważyć swoistą przemianę bohaterów z uczciwych i sprawiedliwych w „ludzi-zwierzęta”.


W powieści Lewisa owym tyranem i uzurpatorem jest nikt inny jak Ambrozjo. Wraz z rozwojem pożądania pragnie więcej, a gdy ktoś staje na jego drodze bierze to siłą. Cnotliwa Antonia nie oddaje się mnichowi, przez co wkrótce traci życie. Ambrozja zmienia chęć zaspokajania swoich żądz i pragnień. Kiedy nadchodzi czas zapłaty okazuje się tchórzem i ucieka się do paktowania z diabłem w wyniku czego dochodzi do jego ostatecznej klęski.

Heathcliffa zmieniła chęć zemsty na rodzinie Lintonów. Pochodził z niej Edgar- jego prześladowca z dzieciństwa, a także późniejszy mąż Catherine. Kiedy ponownie pojawił się w Wichrowych Wzgórzach był zupełnie innym człowiekiem. Jedyną osobą do której jego uczucia pozostały niezmienne była Cathy. Wszystkie wspomnienia z dzieciństwa, prześladowania i cierpienia miały swój punkt kulminacyjny w okresie dorosłości. Nienawidził wszystkich, którzy przysporzyli mu cierpienia w dzieciństwie. Jego złość przeszła nawet na kolejne pokolenie rodziny Lintonów. Chciał, aby życie doświadczyło ich tak samo ciężko jak jego kiedy był dzieckiem.

Doriana Graya można przyrównać do Ambrozja, gdyż miał podobne motywy swych działań. Tak jak mnich zaczął wykorzystywać ludzi dla swojej przyjemności, a swoich przeciwników lub osoby, które poznały jego mroczny sekret  w prosty sposób „likwidował” ,nawet najbliższych przyjaciół.

Ważnym elementem w tego typu utworach są również miejsca akcji.  To najczęściej mroczne zamczyska nawiedzane przez duchy wcześniejszych lokatorów. Podobnie jest i w przypadku naszych trzech powieści. Wichrowe wzgórza to dom , w którym „wszystko się zaczęło” (Catherine poznała Heathcliffa) ,a następnie historia zatoczyła koło (Heathcliff umiera w trakcie, gdy ukazuje mu się duch zmarłej ukochanej) . Akcja Mnicha również posiada swój ponury zamek jednak akcje częściej toczą się w klasztorze klarysek lub kapucynów, a także na ich wspólnym cmentarzu. Wydarzenia które mają miejsca w obu budynkach czynią je strasznymi i tak samo przerażającymi jak nawiedzone ruiny zamków. Są to miejsca cudzołóstwa, krzywoprzysięstwa, tortur i spotkań z diabłem.


Kiedy zadamy sobie pytanie co ludzi przyciąga do tego typu literatury bądź filmów okaże się, że odpowiedź wcale nie jest taka łatwa. Jedni szukają mocnych wrażeń i dawki adrenaliny, niektórzy chcą po prostu docenić to, że kiedy wrócą do domu to nie czeka na nich nikt, kto chce „umilić" im wieczór poprzez skrzypienie drzwiami lub strącanie szklanek i talerzy z półek. Trudno odpowiedzieć, ale jedno jest pewne. Fascynacja motywami demonicznymi i paranormalnymi jest na największym poziomie co świadczy, że ludzie chyba są znudzeni życiem i, aby nieco rozkręcić wieczór nie pozostaje nic innego jak mroczny seans filmowy bądź czytelniczy z kubkiem kakao, na kanapie i z kocem ,pod który szybko możemy się w razie czego schować J .

                                     Słodkich snów... :*
                                                                                     Kulturoholiczka ;)





niedziela, 10 sierpnia 2014

Historia "romantyczna" czyli "Madame" Antoniego Libery




„ Romansopisarz powinien dążyć nie do tego, by opisywać wielkie wydarzenia, lecz by małe czynić interesującymi.” Tymi słowami Antonii Liberia rozpoczyna swoją powieść pt. „Madame”. Historia można by powiedzieć banalna, a jednak napisana w tak niecodzienny sposób, że zachwyci nawet zatwardziałego realistę.

 Młody licealista tuż przed maturą. Nadzwyczaj zdolny i inteligentny… Nie jest odrzucony… Raczej sam usuwa się w cień…  Człowiek bardzo wrażliwy… Swego rodzaju artysta, a także marzyciel, który stara się ogarniającej go rzeczywistości dodać nieco innych barw niż liczne odcienie szarości. Jak sam powiedział, uważa, że trafił na złe czasy. Ciągły strach i ogarniający wszystko oraz wszystkich komunizm nie sprzyjał rozwojowi sztuki. Na swojej życiowej drodze pełnej przeszkód i przeciwności spotyka JĄ… Niezwykłą nauczycielkę języka francuskiego, która skrywa wiele tajemnic i przez to jest jeszcze bardziej  go pociąga. Zauroczony chłopak postanawia się zbliżyć do intrygującej „Madame”. Zachwyca go w niej nie tylko uroda, ale jej podobieństwo do  niego. Jest tak samo jak on inna od wszystkich. Jej świat to „zachód”, a więc w czasach PRL-u rzecz gorsza od karabinu maszynowego. Jednocześnie był to dla wszystkich symbol niespełnionego życia oraz marzeń o nowej, lepszej przyszłości, a  przede wszystkim znak tak bardzo wtedy pożądane wolności… Był to swego rodzaju „owoc, którego zakazano” współczesnym ludziom... 

Choć akcja książki rozgrywa się w latach PRL-u, to uważam, że problemy i stwierdzenia w niej zawarte są ciągle żywe... Libera porusza takie zagadnienia jak niespełniona miłość, marzenia, samotność i odmienność od innych…                                                

Zastanówmy się… Jak często we współczesnym świecie czujemy się samotni? Jak kawałek układanki, który przypadkiem znalazł się w złym pudełku. Jak by go nie położyć nie pasuje do reszty. Rok rocznie na świecie przybywa kolejny milion ludzi, a jednak odrzuconych i niezrozumianych ciągle przybywa. Niektórzy twierdzą, że urodzili się za późno. Uważają, że czasy, które znają z mądrych książek i opowieści starszych to był właśnie ich czas. Mają poczucie, że coś zostało za nimi i nigdy tego nie poznają.
To prawda, że zawsze nam się wydaje, że  w innym miejscu będzie lepiej, ale może czasem to prawda. Zależy pod jakim kątem na to spojrzeć... Jedni stwierdzą, że każdy ma do wypełnienia jakiegoś rodzaju "misję", drudzy, że każdy w jakiś sposób wpływa na rzeczywistość i to, że znalazł się właśnie w tym czasie na Ziemi nie jest przypadkowe. Na pytanie " Czy pasujesz do obecnych czasów?" każdy musi odpowiedzieć sobie sam, ale co zrobić gdy odpowiedzią będzie słowo "Nie." ?  List to już przeszłość… Zastąpił go chat na Facebooku. Rozmowa twarzą w twarz większość ludzi przerasta. Co raz częściej zauważam, że ludzkie emocje także odchodzą w zapomnienie. Współcześni mieszkańcy Ziemi zaczynają się wstydzić samych siebie. Nie wiem dlaczego, ale ludzie nie ujawniają tego co naprawdę czują. Ich ulubionym sportem jest nakładanie masek... Maska do szkoły, maska do pracy, maska dla przyjaciół, maska dla Boga... Nasze "garderoby" są wypełnione nimi po brzegi... Dlaczego ? 
Może ludzie po prostu boją się odrzucenia, niezrozumienia... Chcemy przynależeć do grup, jesteśmy stworzeniami stadnymi, ale czemu przeszkadza nam w tym nasza inność... ?



Podobnie czuł się główny bohater powieści. Jego świat to był  inny wymiar  rzeczywistości, która go otaczała. Ludzie nie pasowali do niej i dlatego pozostawał sam. Jednak nagle poznał Ją.  Myślę, że to nie uroda nauczycielki tak bardzo go zafascynowała, lecz jej podobieństwo do niego… Kobieta wydawała się być kawałkiem układanki z tego samego „pudełka” co on i to właśnie spowodowało, że uczucie które nim zawładnęło było tak silne… To pokazuje jak ważne dla każdego z nas jest przebywanie wśród ludzi, którzy żyją takimi samymi wartościami jak my. Dla których równie ważne jest to, co my uważamy za sens życia.

„Madame” naprawdę dużo mi dała oprócz samej przyjemności czytania. Pokazała mi, że zawsze trzeba dążyć do postawionych sobie celów nawet jeśli otoczenie rzuca nam kolejne kłody pod nogi. Bardzo ważne jest to, aby nie zmieniać się by się do kogoś dopasować. Poczucie indywidualności jest obecnie bardzo mocno zacierane i to bardzo „krzywdzi” ludzi. Myślę, że każda osoba, na której drodze pojawi się „ Madame” może coś zmienić w sobie… I to jest właśnie w książkach wspaniałe. Wpływają na nas i zmieniają życie, poglądy, odczucia. Tak jak lekarz nasze ciało one leczą duszę…

                                         

                                                 Kulturoholiczka :*

czwartek, 26 czerwca 2014

Wytańczyć słowa...



Czasem trudno nam wypowiedzieć pewną myśl. Brak nam słów, porównań lub mądrych stwierdzeń i to poniża ową myśl, siłę jej przesłania. Jak wiele czasem tracimy przez źle dobrane słowa lub wręcz przeciwnie przez ich brak. Cały czas jestem zaskoczona jak wiele tak naprawdę możemy wyrazić bez nich. Często w całkowitej ciszy...
Jak zawsze wszystko zaczyna się od oddechu, od "akcji"... Następnie "reakcja"... Słowami, językiem- staje się nasze ciało. Wcześniejsze emocje wyrażane poprzez modulację głośności głosu teraz widzimy w "oknach duszy" czyli oczach. Zaczynają mówić... opowiadać... To one- nasze wewnętrzne odczucia kierują ciałem. Jak lalkarz nieożywioną kukiełką. To siła ruchu i jego dynamika teraz zastępuje słowa... To one nami kierują...


TANIEC... To oczywiście o nim mowa... Kiedy tańczysz nie oszukasz, nawet samego siebie... Jesteś wtedy szczerszy niż w jakimkolwiek innym momencie swojego życia. Tam nie ma miejsca na fałsz lub udawanie... To chyba właśnie to jest tym nienamacalnym pierwiastekiem, jakimś magicznym tchnieniem, które sprawia, że taniec jest tak niezwykłą dziedziną sztuki... Czy to nie wspaniałe... ?



Często być może chcemy powiedzieć, że niektóre myśli powinny zostać nie wypowiedziane, nie ubrane w słowa. Ale czy nie mogą zostać zatańczone ? "Ubrane" w ruch? 
Nie każdy umie pięknie przemawiać, pisać wiersze lub wywoływać drżenie serc miłosnymi listami... Podobnie nie każdy umie opowiedzieć coś swoim ciałem... Bez słów...


Tancerz uczy się tego języka przez całe życie. Ciągle poznaje kolejne, zawiłe litery "tanecznego alfabetu". Na początku to tylko drobne kroczki, ale stopniowo stają się coraz trudniejsze i skomplikowane. Zaczynają jak dzieci w szkole, które umiejętność pisania doskonalą od najprostszych wzorków. Uczą się plié, battements... Następnie przychodzi czas na pierwsze "wypracowanie". Na razie fikcyjne. jeszcze nieco udawane... Dochodzą kolejne "litery". Fouette i grand jeté ... Teraz zaczynają dążyć do tego by "napisać' epopeję. By zachwycić cały świat swoim "słowem". Taneczny alfabet ma o wiele więcej liter niż nasz... "ludzki". Dlaczego "ludzki" w cudzysłowie?! Bo tancerz nie należy do świata przeciętnych ludzi. Jak powiedział kiedyś Libera: 

" Otóż mnie tutaj nie ma, bo jestem samym zwierciadłem, w którym odbija się świat. Jestem czystą źrenicą, ironią, artyzmem, sztuką, a to jest- poza życiem..."


Każda osoba władająca tym niezwykłym alfabetem, którą poznaję, zostaje na zawsze w mojej pamięci. Tacy ludzie są niezwykli. Mają w sobie ten nienamacalny pierwiastek, jakieś magiczne tchnienie, które odróżnia ich od innych ludzi żyjących obok. Jedni nazwą to pasją, inni talentem, a jeszcze inni darem od Boga. Jednak jedno mogę stwierdzić na pewno... Każdy kto posiada ów talent/dar/pasję jest kimś "innym" od reszty...


Na swojej życiowej ścieżce spotkałam wiele takich osób i obok żadnej nie przeszłam obojętnie. Tak jak poeta w swoich utworach zawiera cząstkę siebie, tak oni zawsze zostawiają we mnie swój ślad... Uczą mnie kolejnej "litery alfabetu"...

Język tancerzy jest trudny i czasem nie dla wszystkich zrozumiały. Twierdzę jednak, że jest to jeden z najpiękniejszych języków świata. Nie poddawajmy się i próbujmy się go nauczyć... Może posługiwanie się nim nie każdemu wyjdzie, ale przynajmniej spróbujmy go zrozumieć...



                                                                                                                                 
                                          Kulturoholiczka :*

poniedziałek, 16 czerwca 2014

"Tajemniczy" van Gogh, czyli nieco na temat filmu "Twój Vincent".


Kto z nas nie słyszał o pięknych "Słonecznikach" ? Na pewno każdy widział ów obraz ( zdjęcia, reprodukcje, a może i nie liczni szczęściarze mieli okazję podziwiać oryginał), albo choć cokolwiek o nim czytał. Jednak czy zastanawialiście się nieco nad historią mężczyzny spod, którego pędzla wyszło to wspaniałe arcydzieło ?

                                                                         "Brzoskwinia w rozkwicie" 

"Dobrze jest umierać, gdy się ma świadomość, że zrobiło się w życiu coś naprawdę dobrego, że pozostanie się w pamięci choćby kilku ludzi i będzie się przykładem dla potomnych."

Oczywiście mowa tu o Vincencie van Goghu- jednym z najsłynniejszych postimpresjonistów, którego twórczość wywarła ogromny wpływ na kulturę XX wieku. Niestety był on jedną z osób, której twórczość została doceniona dopiero po śmierci. Van Gogh zaczął malować na kilka lat przed ukończeniem 30 roku życia. Najbardziej znane dzieła stworzył w ciągu ostaniach dwóch lat życia ( zmarł mając 37 lat). Jest autorem ponad 2000 dzieł w tym: 870 obrazów, 150 akwarel i ponad 1000 rysunków i 133 szkiców listowych.


                                                                                    "Kawiarnia nocą"

Van Gogh dla wielu jest osobą owianą pewną tajemnicą. Do dzisiaj nie zostały do końca wyjaśnione okoliczności śmierci malarza. Pewne jest, iż zginął od strzału z broni palnej. Artysta zmarł jednak dopiero po 30 godzinach od "samobójczego" pociągnięcia za spust. Zapytany czy chciał sobie odebrać życie, odpowiedział: "Tak, wierzę w to." Wcześniej nikt nie zauważył u niego skłonności samobójczych, a sam mówił, iż odebranie sobie życia to "akt tchórzostwa". Nie można jednak nie wspomnieć o nawrotach choroby psychicznej i o stanach lękowych, które gnębiły malarza.

Teorię samobójstwa podważa także sam strzał. Van Gogh był ranny w pierś co było dość dziwne, gdyż samobójcy najczęściej oddawali strzał w głowę. Co więcej strzał nie doprowadził do śmierci, a jednak nie powtórzono go. Pistoletu, z którego padł nie odnaleziono. Ciekawy jest także fakt, iż owego dnia Vincent wybierał się w plener z farbami i sztalugami, co sugerowało że, nie miał w planach odebrania sobie życia.

Temat śmierci sławnego artysty pozostaje stałym tematem dyskusji i rozważań dla wielu kulturoznawców i innych twórców naszej, współczesnej kultury. Tajemnica artysty zainspirowała także reżyserów. 

Film "Twój Vincent" powoli staje się najbardziej oczekiwaną produkcją 2014 roku. Reżyserem filmu została Dorota Kobiela, która współpracuje z Jackiem Dehnelem i Hugh'em Welchamnem. Ogromnym zaskoczeniem był dla mnie fakt, iż Polska jest wraz z Wielka Brytanią współtwórcą filmu. Jestem pewna, że produkcja zadziwi niejednego krytyka, ale także i laika. W pewnym sensie można stwierdzić iż, film  został stworzony przez samego van Gogha... Jak to możliwe? Otóż każda klatka tego niesamowitego przedsięwzięcia składać się będzie z obrazów. Na jedną sekundę filmu przypada najczęściej 12 dzieł wykonanych przez artystów  z całej polski. Film będzie się składał z blisko 60 000 obrazów. Zobaczcie sami...



Premiera filmu przewidywana jest na rok 2015. Będzie to uwieńczenie 125. rocznicy śmierci Vincenta van Gogha.

Zapraszam was również do przeczytania wywiadu z Dorotą Kobielą, który został przeprowadzony przez PISF- Polski Instytut Sztuki Filmowej.

Źródło : Wywiad- Dorota Kobiela





Skąd pomysł na film o van Goghu?

Pomysł wziął się z potrzeby połączenia dwóch mediów: malarstwa i filmu i opowiedzenia historii o artyście za pomocą jego sztuki, malarstwa, które zostaje ożywione poprzez animacje. Postać van Gogha fascynowała mnie już od początku mojej drogi artystycznej, dlatego zapragnęłam użyć jego twórczości do opowiedzenia historii samego malarza i przenieść się w wyjątkowa podróż poprzez jego dzieła, nadając im zupełnie nowy wymiar i odkrywając ich wewnętrzną dynamikę.

„Twój Vincent" to pierwsza na świecie stuprocentowa animacja malarska. Czy malarstwo van Gogha mówi o nim więcej niż możemy wyczytać z jego listów czy relacji ludzi, którzy go znali?

Od długiego czasu fascynowała mnie idea opowiedzenia historii artysty za pomocą jego twórczości. Każdy twórca wyraża swoją wrażliwość, poglądy i ideały poprzez swoje dzieło, zatem, żeby dowiedzieć się więcej o samym artyście, musimy przede wszystkim poznać jego twórczość, a nie tylko biografię. W filmie o wielkim kompozytorze słyszymy jego muzykę, o poecie - poznajemy tę warstwę literacką, a co z malarzem? W opowieści filmowej malarstwo odgrywa zazwyczaj marginalną rolę, jest sprowadzone do roli rekwizytu. Jako malarka zapragnęłam uczynić dzieło bohaterem filmu równie ważnym, jak sam twórca i w ten sposób przybliżyć jego postać odbiorcy. Vincent van Gogh okazał się idealnym bohaterem, zarówno ze względu na swoje malarstwo z bogactwem tematów, jak i ze względu na zagadkę, kryjącą się w jego biografii.

Scenariusz napisała Pani wspólnie z Jackiem Dehnelem. Treść wydaje się równie zajmująca jak oprawa wizualna.

Historia przedstawiona zostanie w konwencji dokumentu kryminalnego. Pozwoli to na zwiększenie potencjału narracyjnego i wciągnięcie odbiorcy w opowiadaną historię - a poprzez nią - w umysł i dzieła Vincenta. Zagadka, która zostanie postawiona przed widzem, dotyczyć będzie tajemniczych okoliczności śmierci malarza. Filmowy portret Vincenta van Gogha budowany będzie za pomocą relacji i wspomnień bohaterów jego obrazów: jego znajomych, przyjaciół, a czasem osób, które tylko przez chwilę z nim się zetknęły. W wywiadach z tymi postaciami poruszanych jest wiele intrygujących zagadnień: czy było to rzeczywiście samobójstwo, czy też ktoś ponosi odpowiedzialność za jego śmierć? Dlaczego Vincent miałby odebrać sobie życie, w momencie kiedy wreszcie został doceniony jako artysta? Dlaczego broń i jego rzeczy nigdy nie zostały odnalezione? Dlaczego miałby strzelić sobie w brzuch, zamiast w głowę, czy serce i jak to zrobił, skoro rana wskazuje, że strzał był oddany z dystansu? Dlaczego kula nie została usunięta? Dlaczego Vincent nie został przewieziony do szpitala, oddalonego tylko o 6 km? I dlaczego każdy ma inną wersję wydarzeń? Niektóre z tych postaci starają się ukryć istotne fakty, inne dążą do wyolbrzymienia swojego wpływu na życie malarza. Przedstawiając historie swoich osobistych relacji z Vincentem, raz naświetlają pewne sprawy i fakty, innym razem otaczają swoje opowieści "zasłoną dymną". Wszystko to prowadzi jednak do poznania prawdy o artyście, a kryminalna zagadka służy jako pretekst do tego.

Jaki procent dzieł van Gogha chcą Państwo zawrzeć w filmie? Które obrazy będą kluczowe?

W filmie pojawi się około 120 obrazów van Gogha, z czego kluczowe będą portrety. Główni bohaterowie to Adeline Ravoux, Armand Roulin, dr Gachet i jego córka Margaret Gachet czy listonosz Roulin.

 W jaki sposób zostanie podzielona produkcja? Które etapy produkcji będą odbywały się w Polsce, a które w Wielkiej Brytanii?

W Polsce zaplanowana jest większość prac - cała animacja będzie realizowana w naszym studiu w  Gdańsku, tam faktycznie film będzie ,,malowany". W Gdańsku panujemy zatrudnić około 40 malarzy. Animację komputerową planujemy zrealizować w Warszawie w studiu Lightcraft i mamy nadzieję współpracować także z wrocławskim Centrum Technologii Audiowizualnych - CeTA, gdzie planujemy zrealizować część zdjęć aktorskich (sceny z aktorami drugoplanowymi) i część animacji. W Wielkiej Brytanii planujemy zrealizować zdjęcia aktorskie (zatrudnimy brytyjskich aktorów, oryginalnym językiem filmu będzie angielski), chcemy także zatrudnić brytyjskiego kompozytora muzyki.

Premierze ma towarzyszyć akcja „Vincent na murach całego świata". Na czym będzie polegać?

Rozmawiamy z potencjalnymi sponsorami o podobnych akcjach. Ideą jest malowanie murali w  ramach specjalnych happeningów artystycznych, rodzinnych. Chodzi o to, by angażować społeczności lokalne w sztukę, pobudzać ducha kreatywności w dzieciach i dorosłych. Bawić i uczyć przez malarstwo van Gogha.


wtorek, 10 czerwca 2014

"Kto dziś zdmuchnie świeczki ?"- Svetlana Zakharova


Dziś, czyli 10 czerwca 2014 swoje urodziny obchodzi jedna z najsłynniejszych gwiazd rosyjskiego baletu- Svetlana Zakharova. Dla osób, które nigdy nie interesowały się sztuką baletową jej imię i nazwisko prawdopodobnie nic nie znaczy, ale dla wielu tancerzy jest ona wzorem do naśladowania. Ktoś może powiedzieć:
 "Balet jak balet. Tiul, obroty na czubkach palców. Czym tu się tak zachwycać ?" 
Chce wam jednak pokazać, że balet to nie tylko "Jezioro Łabędzie" czy walce Czajkowskiego. Jest to przede wszystkim ogromne poświęcenie zarówno psychiczne jak i fizyczne. Nie jest to świat, do którego każdy może wejść i pozostawić po sobie ślad. Nie każdy potrafi spojrzeć prosto w oczy dyscyplinie i presji. Ból i zmęczenie to tylko wierzchołek góry lodowej. Nie mniej jednak, ludzie którzy tak bardzo się poświęcają robią to nie tylko w celu realizacji swoich marzeń i pasji ale również dla innych. Choć nie każdy może zostać primabaleriną, nie oznacza że nie może się baletem zachwycić. 

Svetlana Zakharova to jedna z moich ulubionych artystek. Jej delikatne i pełne emocji ruchy wprost wciskają w fotel. Idealna technika i perfekcyjne rozciągnięcie to nie jej jedyne cechy. Jako człowiek jest skromną i wrażliwa osobą dzięki czmeu jej taniec jest tak wspaniały. 
Jej historia jest równie niesamowita jak jej taniec...


Mała Sveta urodziła się w Łucku na Ukrainie w 1979 roku. Jej kariera taneczna rozpoczęła się w wieku 6 lat w miejscowym zespole tańca ludowego. W wieku 10 lat rozpoczęła naukę w szkole baletowej w Kijowie. Jak mówi w jednym z wywiadów był to dla niej bardzo trudny okres. Rozstanie z matką i rodzinnym domem było bardziej bolesne niż mogłoby się wydawać. Po 6 latach nauki w Kijowie Svetlana dostała się do Szkoły Baletowej im. Agrypiny Waganowej w St. Petersburgu. Należy w tym miejscu podkreślić iż największe legendy sceny baletowej  były absolwentami tej właśnie szkoły.

 W wieku 17 lat Svetlana zatańczyła jedną z najtrudniejszych ról. Byłą to tytułowa rola w spektaklu "Giselle", którą zatańczyła na scenie Tetatru Maryjskiego w St. Petersburgu. Był to pierwszy w historii tego typu przypadek. Obecnie Svetlana współpracuje z Teatrem Bolshoi w Moskwie, a także z teatrem La Scala we Włoszech. Jej występy można również zobaczyć na scenie New York City Ballet, American Ballet Theater, English National Ballet, a także New National Theatre Ballet in Tokio. 


Na koniec zapraszam was do obejrzenia kilku występów Svetlany. Jednak uprzedzam, że jej ruch uzależnia. Jeśli zaczniecie od jednego filmu, to skończycie na dziesięciu :)




Kulturoholiczka :*



"Revelation"


Muzyka wykorzystana do spektaklu pochodzi z filmu "Lista Schindlera". Taniec wprowadza nas w pewnego rodzaju tajemniczy, mroczny nastrój. Ruchy są delikatne, ale w niektórych momentach dynamiczne i jakby poprzerywane. Taniec jest odzwierciedleniem smutku, przygnębienia i rozpaczy. Jakby tęsknotą za czymś co zastało utracone.

Svetlana Zakharova podczas prób do spektaklu "Giselle"

Fragment spektaklu "Dama Kameliowa" 
Teatr Bolshoi 
"Carmen" Teatr Bolshoi 



sobota, 31 maja 2014

Czym tak naprawdę w dzisiejszym świecie jest dziwactwo, czyli "IDIOTA" Fiodora Dostojewskiego


Kogo tak naprawdę w dzisiejszym świecie określamy mianem "idioty" czy "dziwaka" ? Jedni powiedzą, że idiota to osoba, której coś się pomieszało i  nie wie gdzie góra, a gdzie dół. Jeszcze inni stwierdzą, że idiota to ktoś, kto idąc podskakuje jak szalony. Niestety zauważyłam, że za dziwactwo ludzie zaczęli uważać po prostu bycie człowiekiem. Osoba dziwna to ta, która cieszy się z tego, że żyje, to taka która uśmiecha się do ludzi bez względu na to czy ich zna. Osoba dziwna to ktoś kto uważa, że w życiu powinno się kierować uczciwością i szczerością.  Przyznaj, ile razy uznałeś kogoś za dziwaka tylko dlatego, że się po prostu do ciebie uśmiechnął...
A może jest na odwrót? To tak naprawdę my zaczęliśmy dziwaczeć i już po prostu zapomnieliśmy jak to jest być człowiekiem? Pewna osoba powiedziała kiedyś : "Teraz, gdy już nauczyliśmy się latać w powietrzu jak ptaki, pływać pod wodą jak ryby, brakuje nam tylko jednego. Nauczyć się żyć na ziemi jak ludzie." 
To jest bardzo przykre. Zaczęliśmy myśleć jedynie o sobie. MOJE zyski, MOJE korzyści, MOJE problemy...  W tej chorej gonitwie za niczym, przestaliśmy zauważać innych wokół nas... "Najgorszym naszym grzechem nie jest nienawiść, ale obojętność, bo jest nieludzka."

No ale przecież są tacy, którzy nie troszczą się o siebie?! Którzy wierzą w jakieś dziwne ideały jak "dobroć" czy  "altruizm"! Zaraz, jak oni się nazywają... ? Aaa! Już pamiętam! To są idioci...



W powieści Fiodora Dostojewskiego nie znajdziemy zawiłych zagadek kryminalnych, czy pełnych uniesień historii miłosnych. Jest to dość prosta opowieść o księciu Myszkinie, który powraca do swojej ojczyzny Rosji ze Szwajcarii. Poznaje tam ludzi, którzy zaczynają mocno wpływać na jego życie. Musze przyznać że tytułowy idiota jest bardzo ciekawą postacią. Każdą sytuację poddaje swojej własnej analizie, dzięki czemu na wiele spraw możemy spojrzeć pod innym, nieznanym nam dotychczas kątem. Ludzie z jego otoczenia nie rozumieją sposobu w jaki książę postrzega świat, przez co nazywany jest idiotą... 
Jeden z bohaterów powieści mówi: 

" Na samą tylko pańską prostoduszność przyjemnie popatrzeć; przyjemnie z panem posiedzieć i porozmawiać; człowiek wie chociaż, że ma do czynienia z osobą wielce szlachetną. (...) Jednocześnie przeszywa Pan człowieka na wskroś jak strzała tą swoją głęboką psychologią, swoją obserwacją."

To prawda... Książę odkrywa przed kolejnymi bohaterami ich prawdziwe uczucia i emocje. Powoli zaczyna budzić w nich ludzki pierwiastek. Pokazuje im że płacz, smutek, ale także radość i miłość to nie są emocje, których należy się wstydzić. Łatwo można dostrzec, iż każda osoba, z którą Myszkin prowadzi dłuższą rozmowę, z czasem się zmienia. Zaczyna w inny sposób postrzegać siebie, a także zmieniają się jej poglądy na świat...
Możemy zauważyć że nawet sam Myszkin przechodzi pewnego rodzaju przemianę... 

Jeden z Bohaterów żegnając się z nim mówi: "Zaraz, zaraz, cicho; niech pan nic nie mówi; niech Pan czeka... Chcę popatrzeć w Pana oczy. Niech Pan tak stoi, będę patrzał. Pożegnam się z Człowiekiem..."

Zwróćmy uwagę, iż "człowiek" został napisany z dużej litery, co jeszcze bardziej podkreśla rolę księcia.

Polecam wam tę książkę z całego serca. Nie ukrywam, że jest ona przeznaczona dla "doświadczonych" moli książkowych. Nie jest łatwa i czasem, żeby ją zrozumieć trzeba się nieco bardziej zaangażować. Zachęcam was jednak do podjęcia wyzwania i przeczytania tej wspaniałej powieści. Na koniec wypisałam jeszcze dla was moje ulubione cytaty... Myślę, że niektóre naprawdę warto zapamiętać :)

     Kulturoholiczka :*                                                                                              

Ciekawe cytaty:
" Moje słowa nie odpowiadają moim myślom, a to poniża owe myśli."

"Tchórzem jest ten co się boi i ucieka, a kto się boi i nie ucieka ten jeszcze nie jest tchórzem."

"Chodzi o życie, o samo życie- o odkrywanie go, bezustanne i wieczne,a nie o fakt odkrycia..."

"Pokora stanowi ogromną potęgę."

poniedziałek, 26 maja 2014

" Kto dziś zdmuchnie świeczki? "- Helena Bonham Carter


Współcześnie nie ma chyba osoby, która kiedykolwiek nie słyszałaby o tej wspaniałej aktorce. W ciągu życia przybierała wiele twarzy. Znamy ją jako Panią Lovett, Bellatrix Lestrange, Czerwoną Królową, Madame Thénardier a także jako Elżbietę Bowes-Lyon. Jest to tylko namiastka jej dorobku artystycznego. Mowa oczywiście O Helenie Bonham Carter. Aktorka urodziła się 26 maja 1966 roku w Londynie. W wieku 15 lat zadebiutowała w reklamie.  
Helena kształciła się w jednej z najsłynniejszych szkół londyńskich- Westminster i myślała o karierze akademickiej, dopóki Trevor Nunn nie powierzył jej tytułowej roli w filmie „Lady Jane”. Jednak dopiero produkcja duetu Merchant-Ivory „Pokój z widokiem” przyniosła jej popularność.

Helena jest bardzo cenioną aktorką na całym świecie. Wyróżnia ją nieprzeciętna osobowość i uroda. Ogromny talent aktorski wywyższa ją spośród wielkiego grona hollywoodzkich artystów. Potwierdzają to jej liczne, zdobyte ciężką pracą nagrody, a także dwie nominacje do Oskara. Wspaniałe w Helenie jest to, jak potrafi się wcielić w swoją rolę. Nie ma w niej żadnego fałszu. Widz patrząc na nią jest pod ciągłym zachwytem i właśnie taką cechę nazywamy talentem. Polecam wam dosłownie każdy film, w którym zagrała Helena. Niezapomniane przeżycia = Helena Bonham Carter !

                                                               Kulturoholiczka :*

 "Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street" jako Pani Lovett

 "Alicja w krainie czarów" jako Czerwona Królowa

 "Jak zostać królem?" jako Elżbieta Bowes-Lyon. 


"Les Miserables-Nędznicy" jako Madame Thénardier